sobota, 2 lipca 2011

Rozdział 1

-Niezła jest, no nie?-zapytał Uru
-Nie.-odpowiedział Ruki
-Co Ci się w jej głosie nie podoba?
-Jest zbyt słaby.
-Jeden słaby, drugi za słodki trzeci brzydki. Ruki, przesłuchaliśmy 30 dziewczyn! Na serio głos żadnej Ci się nie spodobał?-dociekał Aoi
-Słuchajcie, jak to ma być hit, to ma to być hit! A nie, ryk jakby miał ktos rodzić!
-Ale Ruki...
-Co się dzieje chłopcy? Jak idą przesłuchania?-dyskusje nagle przerwał im ich menager
-Okropnie..
-Może mogę Wam jakoś pomóc?
-Pomóc? Hmm.. Znajdź nam jakąś piosenkarke co ma silny i wysoki głos.
-Zrobie co w mojej mocy!
-4 dni roboty i wszystko na nic. Jestem wkurwiony, ide z tąd.



-Nudzi mi sieee!-wykrzykiwałam
-Słuchaj młoda. Jesteśmy w 5 gwiazdkowym hotelu, a przed nim masz wielki basen oraz ogród! Więc rusz swoją gwiazdorską dupe i nie zawracaj mi głowy!
Nie chciało mi się z nią kłócić więc ruszyłam w strone wyjścia. Miałam jeden wielki dylemat! Otóż.. Nie wiedziałam co wybrać. Czy basen z milionem dzieciaków i opalajacych się fanek biebera czy ogród z tymi 'kreatywnymi' osobami bazgrajacymi w notesach i robiącymi sobie słłit fotki na tle krzaków lub śmietnika nastolatkami. Jednak wybiore ogród. Tam jest ciszej, mogę zadzwonić do Lily i jej opowiedzieć o tym że sie nudze. Weszłam do ogrodu przez furtke z poplątanymi różami. Przeszłam troszke dalej. Tu było pięknie! Żywopłoty z czerwonymi różami oraz drewniane ławki a dalej labirynt! Usiadłam na ławce i wybrałam numer do Lily. Nie odbierała. Pomyślałam 'oddzwoni'. Usiadłam zrezygnowana i podparłam głowe rękoma. Z drugiej strony żywopłotu usłyszałam kogos kto gra na gitarze i śpiewa.

 dou ka kono mama waratteitai
anata wo kizutsuke sasenaide
toki ga tatsu tabi usurete itta
anna omoi kurikaeshitakunai
ashita anata no kimochi ga hanarete mo
kitto kawarazu ai shiteiru
ashita anata ni boku ga mienakute mo
kitto kawarazu ai shiteiru.
dou ka boku dake wo mitsumeteite
dou ka kono te ga tokenu you


Jej to.. to było śliczne! W sumie to lepiej śpiewam ale to nic, i tak byłam pod wrażeniem. Podeszłam po cichu do przejścia. Niestety nei zobaczyłam twarzy tej osoby ale najważniejsze ze mogłam usłyszeć tą piękną melodie. Gapiłam sie na niego oszołomiona, modlilam się żeby mnie nie zauważył. Skończył grać, a ja chciałam sie wycofać po cichu. Już miałam iść gdy nagle na cały ogród rozbłysł mój dzwonek. Kurwa Lily ty to masz poczucie czasu! Szybko się odwróciłam i biegłam przed siebie jak głupia nie wiadomo po co. I się stało! Wyrąbałam sie o kamień!
-Ałłłłłłłłłłł!!!!!!!!!!!!!-jęczałam z bólu, do tego rozdarłam moje czarne rurki na kolanie.
-Jezu! Nic Ci się nie stało? -zapytał dość wysoki chłopak z ciemnymi włosami-Jestem Kai. -Chłopak podał mi ręke i pomógł wstać-A ty?
-Jestem Nana. To ty jesteś ten słynny Kai z The gazette?
-Niech zgadne, fanka?
-Nie, wybacz ale, nie za bardzo lubie gazette.
-A przynajmniej słyszałas kiedyś?
-Niestety jestem na to skazana.
-Jesteś wredna!
-Wiem. Dzięki za pomoc przy wstaniu. Cześć!-posłałam mu uśmiech w stylu 'spierdalaj, nie chce mi sie z tobą gadać' i odeszłam. Od niego usłyszałam tylko.
-Mam nadzieje ze się jeszcze kiedys zobaczymy.-I odszedł w drugą strone.
Juz nigdy nie ide do ogrodu! Wole basen! Nie no nie wole basenu.. A kij z tym! Będę stała na balkonie i czekała aż mnie zbawią.

....

Pierwszy rozdziaał.  Bez sensuu..!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz